Z Natalią i Bartoszem od pierwszego spotkania poczułam nić porozumienia. Siedzieliśmy w salonie Pałacu Ciekocinko, do którego mam ogromny sentyment, a oni snuli swoją ślubną wizję. Już wtedy oczami wyobraźni widziałam tą trzydniową uroczystość na cześć ich miłości. I chociaż pandemia próbowała popsuć nam plany, my się nie poddawaliśmy. I dobrze, bo wszystko się udało i nawet nadmorska pogoda nie zrobiła nam psikusa deszczem. Ślubny weekend rozpoczęliśmy w piątek w strefie rodem z Toskanii. Przy stajniach pałacu zaplanowaliśmy eleganckie przyjęcie z muzyką jazzową w tle. Sobota to czas pokazania gościom, którzy zjechali na ślub w Polsce z czterech stron świata, naszych cudownych plaż. A te w okolicach Pałacu Ciekocinko są wyjątkowe malownicze. Na plaży były bąbelki, strefa chillout, niektórzy się nawet kąpali. To był dopiero początek celebracji. Ceremonia w kościele wzruszyła wszystkich obecnych, ale wisienka na torcie dopiero była przed nimi. Pałac Ciekocinko uraczył smakiem, stylem i opieką. Po 4-daniowej kolacji przyszła pora na taneczną część wieczoru. Na tą okazje przyjechał specjalnie z gorącej Italii włoski wokalista, który dosłownie rozgrzał parkiet do czerwoności. W niedzielę brunch zakańczający ślubny weekend w Polsce był czas relaksu i cieszenia oczu widokiem pałacowego ogrodu.